Marianna – językowa perełka z Ukrainy

Gdy ucznia i nauczyciela połączy wspólna pasja …

 Jutro, 30 marca 2017r.  wyjeżdżam z moją uczennicą, Marianną  Yermolenko na finał 40. Olimpiady Języka Niemieckiego do Poznania. Obie jesteśmy bardzo zmęczone żmudnymi przygotowaniami, pełne obaw (na liście zakwalifikowanych do finału prawie połowa uczniów nosi niemiecko brzmiące nazwiska), ale też przepełnione wiarą, że jej wiedza i umiejętności się obronią. Obie mamy również poczucie dobrze wykorzystanego czasu, który był nam dany. Jutro czeka nas wyjazd do stolicy Wielkopolski, nowe wrażenia, doświadczenia, nowi ludzie …

To dopiero jutro, zaś dziś chciałabym obejrzeć się za siebie, zebrać okruchy wspomnień, przeżyć, doświadczeń i skreślić kilka słów o podróży, którą odbyłyśmy wspólnie w ciągu dwóch  lat jej pobytu w naszym liceum, podróży w cudowny świat nauki: w świat historii, geografii, kultury i literatury krajów niemieckiego obszaru językowego. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że miałam niezwykłe szczęście odbyć tę wędrówkę z towarzyszką absolutnie wyjątkową.

Doskonale pamiętam moje pierwsze spotkanie z Marianną we wrześniu 2015r. na lekcji języka niemieckiego w grupie rozszerzonej. Ta drobna, szczupła,  pełna wdzięku i urody szatynka urodzona w dalekim Czarnomorsku ( Illichivsk/Ukraina) w pobliżu Odessy była rok młodsza od kolegów w klasie. Od razu uderzyło mnie to, że ta 16-letnia dziewczyna miała tak mocno sprecyzowane oczekiwania wobec swojego pobytu w Polsce i wobec naszej szkoły: chciała dobrze nauczyć się języka polskiego, z bardzo dobrym wynikiem zdać maturę i zdobyć możliwie jak najlepszą znajomość języka niemieckiego, by w przyszłości móc podjąć studia w Niemczech. Plany ambitne – pomyślałam wtedy –  ale czy do zrealizowania przez  cudzoziemkę w ciągu tak krótkiego okresu czasu?

Potem już tylko z ogromnym zaciekawieniem przypatrywałam się Mariannie, jak od początku z żelazną konsekwencją krok po kroku realizowała swoje naukowe zamiary, jak prędko adoptowała się do życia w Polsce, dotąd obcym jej kraju, oraz jak sprawnie  odnalazła się w zupełnie nowym systemie szkolnym. Bardzo szybko zorientowałam się, że to przykład uczennicy, która uczy się nie dla szkoły, ale dla życia. Stopnie były bardzo ważne , ale nie najważniejsze.

Już w klasie drugiej zaczęłyśmy intensywnie pracować nad językiem niemieckim. Marianna stawiała pierwsze kroki w  konkursach. Była wyjątkowo zmotywowana wewnętrznie. Od początku ambitna, niezwykle pracowita, niebywale uzdolniona językowo, z wyjątkowym ,,uchem’’ do języków. Inteligentna, obowiązkowa, wytrwała, punktualna. Chłonny, dociekliwy umysł. Doskonale zorganizowana, potrafiła po mistrzowsku zarządzać niewielką ilością czasu, którego przecież wciąż brakuje prawdziwemu licealiście. Nigdy problemem dla niej nie była ilość i trudność zadanych prac, wszystko było przygotowane w terminie i pieczołowicie dopracowane. Oprócz swojego  ojczystego języka ukraińskiego posługiwała się też rosyjskim, angielskim, polskim i oczywiście niemieckim. Była nie tylko świetna z mojego przedmiotu, ale i z innych dziedzin osiągała bardzo dobre rezultaty. Po prostu lubiła się uczyć. Na koniec drugiej klasy za bardzo dobre wyniki w nauce została uhonorowana Nagrodą Starosty Puławskiego ,,Być najlepszym’’.

Czyniła niebywałe postępy, jak gąbka chłonęła gramatykę, słówka, wyrażenia. Koledzy mniemali, że nic ją to nie kosztuje, że sukcesy przychodzą same. Ja zaś wiedziałam, że stała za tym tytaniczna wprost praca. Jednak ten niesamowity wysiłek był doceniany, odnosiła sukcesy. Wkrótce najwyższa ocena w polskim systemie szkolnictwa stała się nieadekwatna do jej wiedzy z mojego przedmiotu.

Miała piękną cechę, którą niezwykle cenię u ludzi: ogromną pokorę dla wiedzy. Jednocześnie różniła się od uczniów – cyborgów,  których nastoletnie twarze  pozbawione były emocji i mimiki.  Była wrażliwa i otwarta, ciekawa świata i ludzi. Dzięki swojemu smartfonowi, z którym się nie rozstawała, śledziła na bieżąco nie tylko wydarzenia polityczno – społeczne w Europie i na świecie, lecz także interesowała się prawie wszystkim. Zaskakiwała mnie nieraz nowinkami z różnych dziedzin wiedzy. Lubiła też czytać.

Posiadała zdrowego ducha rywalizacji, uwielbiała wyzwania, lubiła stawiać sobie coraz to wyższe wymagania, podnosić poprzeczkę często do granic wytrzymałości. Obserwowałam ją podczas wielu zmagań konkursowych, potrafiła okiełznać stres i otrzymywać w finałach maksymalne noty za rozmowy ustne, co było nie lada wyczynem.

Najwyższe wyzwanie postawiła sobie w klasie maturalnej, decydując się wziąć udział w kilku konkursach, wśród nich w tym najważniejszym – Olimpiadzie Języka Niemieckiego. Jednocześnie padła z jej strony deklaracja, że w tym roku musi dojść do finału. Nie rozmawiałyśmy nigdy czy warto, ile to będzie kosztowało pracy, ile wyrzeczeń, ile emocji … Po prostu była praca jej i moja, bo olimpiada to utwór grany na 4 ręce. Ogrom materiału, presja czasu, ambicja i również konieczność uzyskania na świadectwie ukończenia szkoły najwyższych ocen z innych przedmiotów (w Niemczech do podjęcia studiów konieczna jest matura, jednak o przyjęciu decydują średnie ocen  ze świadectwa).

Jeszcze dziś czuję ten ogromny stres przed ustnym etapem okręgowym Olimpiady Języka Niemieckiego na UMCS, decydującym o zakwalifikowaniu się do finału, gdzie za 3 egzaminy z historii, geografii i literatury krajów DACH nie można było stracić ani 1 punktu. Przed tym etapem kilka dni prawie nie wychodziłyśmy ze szkoły, ale udało się, Marianna otrzymała maksymalną liczbę punktów. W kilka dni po egzaminie Poznań potwierdził kwalifikację do finału. I znów nowe zadania, nowe wyzwania … Znów trzeba będzie popisać się wiedzą uniwersytecką, teraz w szerszym zakresie.

Ponownie zaczynamy więc bardzo intensywnie pracować. Trzeba nauczyć się interpretować tekst literacki, zrozumieć niuanse bliskoznacznych wyrazów, doczytać nowe lektury, znaleźć klucz do odszyfrowania utworów Goethego, Remarqua, Grassa, Dürrenmatta, Widmera,  Süskinda, Fontane, przeczytać opracowania,  przedrzeć się ponownie przez meandry niełatwej historii Niemiec, umieć opowiadać o niej  w kontekście relacji polsko-niemieckich, wyszukać detale i ciekawostki z krajoznawstwa,  przebrnąć przez setki zawiłości gramatycznych i jeszcze śledzić bieżące wydarzenia  – to tylko niektóre nasze cele przed finałem.

Czas mijał nieubłaganie, a tu trzeba było równolegle przygotowywać się do matury. Żonglowałyśmy  więc z przygotowaniami pomiędzy maturami próbnymi i  bieżącymi sprawdzianami. I tak upłynęła szalona wprost klasa 3 – od konkursu do konkursu.

W klasie maturalnej Marianna zdała certyfikat Deutsch als Fremdsprache w Instytucie  Goethe’go oraz otrzymała dyplom laureata Ogólnopolskiego Konkursu Języka Niemieckiego ,,Deutschfreund’’  za zajęcie  1 miejsca w województwie lubelskim i 2 w kraju. W klasie drugiej i trzeciej uczestniczyła w finale Wojewódzkiego Konkursu ,, An der KUL ist Deutsch cool!” na KUL w Lublinie – w marcu 2017r. zajęła w tym konkursie wysokie 4 miejsce oraz w Olimpiadzie Języka Niemieckiego – w lutym 2017r. zakwalifikowała się do finału.

Wiele czasu spędzonego wspólnie na przygotowaniach, zmagania konkursowe, gdzie w grę wchodziły ogromne emocje, pozwoliły nam się wszechstronnie poznać. Niekiedy zacierały się granice mistrz – uczeń,  choć Marianna nigdy tego nie wykorzystywała.

Nie potrafię dziś podać liczby wspólnie spędzonych godzin nad zgłębianiem tajników języka i kultury niemieckiej. Nie wiem, ile trwały nasze rozmowy w języku Goethego o  życiu, o przyszłości – tak dziś nieprzewidywalnej w kruchym świecie wartości,  o niepewnym losie rodziny Marianny, która była jej zawsze tak droga. Rozmowy o naszych ojczyznach: Polsce i Ukrainie. Długie rozmowy o Berlinie, mieście, w którym przed laty studiowałam i w którym za kilka miesięcy swoje studia podejmie Marianna. Nie był to jednak czas przetrwoniony. Był to czas, który pozwolił przesunąć każdej z nas własny horyzont.

Nasza wspólna wyprawa w świat wiedzy i życia pomału zmierza ku końcowi. Niezwykła podróż, która ubogaciła nas obie nie tylko w nową wiedzę i nowe kompetencje, ale skłoniła do autentycznej refleksji nad  kondycją Europy i świata, nad niebywałą powtarzalnością zjawisk historycznych, z których człowiek wydaje się nie potrafić i nie chcieć niczego się nauczyć, wreszcie nad tym, jak wspaniałym zwierciadłem świata jest literatura. Doświadczenie, które pozwoliło nam obalić  stereotypy Polaka i Ukraińca, poznać samego siebie.

Nie wierzę w spotkania przypadkowe. Jestem wdzięczna losowi, że dane mi było pracować z osobą tak nieprzeciętną, mądrą i dojrzałą.

Nazwisko Marianny zapisze się złotymi zgłoskami w sztafecie pokoleń naszego liceum. Zostaną jej dyplomy na korytarzu szkolnym, fotografie i wpisy o jej sukcesach na facebooku naszej szkoły. Nikomu dotychczas z uczniów naszego liceum nie udało się sięgnąć tak wysoko, żaden nie brał udziału w finale olimpiady z przedmiotów ogólnokształcących. Musiała tego dokonać skromna, ale niezwykła uczennica z Ukrainy.

Marianna to też jej plany. I marzenia. Marzenia o dobrych studiach w kraju naszego zachodniego sąsiada, o podróżach, w tym tej do Szwajcarii,  nietuzinkowym życiu. Wierzę głęboko, że wszystkie one się spełnią, bowiem ma ona do tego wszelkie predyspozycje i kompetencje.

Swoim zaś kolegom zostawiam przesłanie, aby mieli oczy szeroko otwarte, bowiem świat jest pełen cudnych, utalentowanych młodych ludzi – diamentów, którym jednak,  aby rozbłysły pełnym blaskiem, należy okazać dużo serca i ofiarować to,  co obecnie najcenniejsze – czas. Zaś ślad własnych pasji widocznych w drugim człowieku wynagradza wyrzeczenia i niemały wkład pracy.

Teraz gdy myślę o Mariannie, która za parę dni opuści mury naszej szkoły, trochę mi żal, że nasze spotkanie nie trwało dłużej. Jestem jednak przekonana, że w świecie znajdzie swoje dobre, spokojne miejsce i gdziekolwiek będzie, poniesie ze sobą w swoje przyszłe życie różnobarwny bukiet wspomnień z Nałęczowa, miasta, które było dla niej  przez dwa lata jej drugą małą ojczyzną.

marzec / kwiecień 2017
Barbara Witkowska

P.S.
Dnia 02. kwietnia 2017r. na uroczystej gali wśród znamienitych gości w Collegium Minus Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu z rąk pani prof. dr hab. Edyty Połczyńskiej, przewodniczącej Komitetu Głównego OJN,  Marianna odebrała dyplom finalisty 40. Ogólnopolskiej Olimpiady Języka Niemieckiego.

Author

Barbara Witkowska

Lewczuk

Archiwa
Archiwum
Kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930  
Ostatnie wpisy