Wycieczka na Roztocze

Poniedziałkowy poranek 7 czerwca dla jednych oznaczał początek kolejnego tygodnia żmudnej pracy i nauki, dla innych zaś początek nowej przygody. Wtedy to uczniowie klas II a i II b pod opieką nauczycieli: pani Jolanty Woźniakowskiej, pani Sylwii Janickiej – Gorgol i pana Artura Mućka udali się na wycieczkę po Roztoczu.

  Pierwszym zrealizowanym punktem programu było zwiedzanie „Padwy Północy”– Zamościa. Jego zaprojektowanie pierwszy “Pan na Zamościu”, Jan Zamoyski, zlecił architektowi Bernardo Morando, który nawiązał do koncepcji antropomorficznych (np. głową miał być pałac Zamoyskich, kręgosłupem ulica Grodzka, Rynek Solny i Rynek Wodny jako organy wewnętrzne miasta, a bastiony to ręce i nogi służące do obrony). Dlatego też o Zamościu można powiedzieć, że spacerując jego uliczkami,  poznaliśmy go „od stóp do głów”. W wierzchniej szacie Zamościa wzrok przykuwały barwne kamienice ormiańskie, jednak upał nie otępił na tyle naszych umysłów, by nie dostrzec tablic upamiętniających pobyt Marka Grechuty czy Bolesława Leśmiana. 
     By trafić na kolejne ślady rodu Zamoyskich poza ich siedzibą, wcale nie trzeba było daleko jechać. Znaleźliśmy je w Zwierzyńcu, jak się okazało, ich dawnym terenie łowieckim. Tymi ciekawostkami historycznymi i przyrodniczymi zasypywała nas nasza pani przewodnik. Zwróciła też naszą uwagę na unikalny pomnik poświęcony klęsce spowodowanej atakiem szarańczy czy barokowy kościółek św. Jana Nepomucena na wodzie.
Spacer przy brzegu zwierzynieckich stawów Echo byłby pięknym sposobem na zakończenie dnia, gdyby nie krwiożercze komary i ich natrętne towarzystwo do końca naszego pobytu na Roztoczu. Na nic zdały się dyskusje filozoficzne o sensie ich istnienia i ich znaczeniu w ekosystemie. Jeśli były jakiekolwiek wnioski, to nie zaowocowały one nowymi metodami walki komarami. Na drugi dzień wycieczki pozostało nam tylko uzbroić się w cierpliwość i środki owadobójcze.
       Wtorek upłynął nam na wędrówce – czy to szlakiem szumów nad Tanwią czy w drodze na Czartowe Pole. Na zmęczonych czekały fotele w autokarze, a na głodnych (chłopców) ciepły posiłek w towarzystwie przedszkolaków. Czerwcowe słońce rozpieszczało nas do tego stopnia, że cienia szukaliśmy… we wnętrzu wiekowego dębu. Niestety, nie zdążyliśmy się zadomowić – czas gonił, a nas czekała jeszcze droga powrotna. Swoją drogą to dziwne, że w naszym języku ojczystym nie ma określenia drogi „do celu”. Tym fascynującym zagadnieniem (i kilkoma innymi) zajęliśmy się w drodze do Nałęczowa. Wróciliśmy zmęczeni, ale zadowoleni. Okazało się, że humaniści i matematycy to jednak udane połączenie. Wycieczka była kolejną okazją do integracji między klasowej. W ten sposób spędziliśmy ciekawe dwa dni, w ciekawym towarzystwie, poznając ciekawe miejsca. Za wsparcie finansowe tego przedsięwzięcia pragniemy podziękować Bankowi Spółdzielczemu w Nałęczowie i Nałęczowskiemu Stowarzyszeniu Rozwoju i Promocji.

                                                                                                                                                                          Jadwiga Garwolińska

Archiwa
Archiwum
Maj 2024
P W Ś C P S N
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031