HISTORYCZNY ODCINEK CYKLICZNY

JÓZEF FRANCZAK „LALUŚ”- ostatni niezłomny

Bóg, Honor ,Ojczyzna – te słowa święte, sprawę świętą
W sercu wyryte miała Armia, nazwana Wyklętą.
Krystyna Śliwińska

  Trwają obchody Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Z tej okazji warto przywołać fascynującą historię życia ostatniego partyzanta podziemia niepodległościowego, Józefa Franczaka, który swoich ideałów bronił najdłużej.
Z jednej strony otoczony był wiernymi przyjaciółmi i  lojalnymi współpracownikami, a z drugiej zdrajcami, tchórzami
i  zaciekłymi wrogami. Jego żywot to gotowy scenariusz na trzymający w napięciu film lub  serial sensacyjny, niekiedy makabryczny, z zaskakującymi zwrotami akcji, choć niestety bez happy endu.
Józef Franczak (1918-63) ps. Laluś (tak go nazywali przyjaciele) lub Lalek ( w dokumentach SB i UB) pochodził
z chłopskiej rodziny z  Kozic Górnych na Lubelszczyźnie. Przed wojną ukończył szkołę podoficerską żandarmerii
w Grudziądzu. W Wojsku Polskim Franczak dosłużył się stopnia sierżanta.  Swój pseudonim zawdzięcza swojej nienagannej prezencji.   
      Walczył na Kresach Wschodnich. Tam po wkroczeniu Armii Czerwonej do Polski 17.09.1939 r. oddział, w którym walczył, został rozbity, a Franczak dostał się do sowieckiej niewoli, z której po kilku dniach zbiegł.
         Wrócił na Lubelszczyznę, gdzie zaangażował się w działalność konspiracyjną i trafił do partyzantki AK.
Po wkroczeniu do Polski Armii Czerwonej został wcielony do 2. Armii Wojska Polskiego. Jego jednostka stacjonowała
w Kąkolewnicy, gdzie sąd polowy skazywał na śmierć żołnierzy służących w AK. Chcąc uniknąć takiego losu zdezerterował w 1945 r. Przez kilka miesięcy ukrywał się między innymi w Łodzi i Sopocie. Podobno próbował uciec do Szwecji, ale po tym, jak został rozpoznany przez przypadkowo spotkaną kobietę z rodzinnej wsi, porzucił ten pomysł.     
       W rodzinnych stronach pojawił się ponownie prawdopodobnie wiosną 1946 roku i dalej działał w podziemiu niepodległościowym. W tym czasie Lubelszczyzna była terenem niespokojnym.
W oddziałach leśnych, walczyło około tysiąca partyzantów. Dochodziło do częstych starć zbrojnych między grupami operacyjnymi UB, Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i NKWD a oddziałami leśnymi, rozbijano posterunki Milicji Obywatelskiej. 17 czerwca 1946 Józef Franczak razem z kilkoma osobami został aresztowany przez lubelski Urząd Bezpieczeństwa. Podczas transportu do Lublina, w wyniku brawurowej akcji rozbroili strażników. Wywiązała się walka, podczas której czterech ubeków zginęło, a trzech zostało rannych.
           Kilkanaście dni później, po raz kolejny jego życie zawisło na włosku. Podczas próby aresztowania zastrzelił komendanta MO w Rybczewicach oraz jednego z żołnierzy i ponownie uciekł. 
           Następnie został dowódcą patrolu w oddziale partyzanckim WiN kpt. Zdzisława Brońskiego “Uskoka”. W maju 1948 r. jego patrol wpadł w zasadzkę, z której bez szwanku wyszedł jedynie Franczak. Jeszcze w tym samym roku wdał on się w strzelaninę z milicjantami, w wyniku której został ranny w brzuch, ale znów udało mu się uciec. Nie ujawnił się w czasie amnestii w 1956 r., gdyż groziło mu wieloletnie więzienie.

           Od 1953 r. ukrywał się w swoich rodzinnych stronach, dzięki pomocy zwykłych ludzi, choć groziły za nią wysokie kary. Według źródeł SB, z “Lalkiem” współpracowało ok. 200 osób. Od początku lat 50 ubecja bezskutecznie próbuje go schwytać różnymi metodami, nęka rodzinę, zakłada podsłuch siostrom, zastrasza ludzi, którzy mogli mieć z nim kontakt, szuka potencjalnych konfidentów, bezskutecznie. Laluś -doskonały konspirator, pozostawał nieuchwytny. 
W 1961 roku lubelska prokuratura wydała nawet list gończy za Franczakiem, opublikowany w „Kurierze Lubelskim”.   
W końcu również konfidenta z otoczenia partyzanta, którego szantażem przekonano do współpracy. Był nim Stanisław Mazur, stryjeczny brat Danuty Mazur, dziewczyny Franczaka. Otrzymał on pseudonim “Michał”. Wkrótce TW “Michał” nawiązał kontakt z naszym bohaterem. Pierwsza próba schwytania go nie powiodła się, zawiódł  sprzęt podsłuchowy,  którym dysponował Stanisław Mazur,  kolejna dwa dni później, była już niestety udana. 21 października 1963 r. 35-osobowa grupa operacyjna SB okrążyła zabudowania, w których ukrywał się partyzant. Franczak podjął próbę ucieczki. Po przebiegnięciu około 300 metrów został śmiertelnie ranny. Miał 45 lat.  
         Zwłoki Józefa Franczaka, po uprzednim przeprowadzeniu sekcji, zostały złożone w bezimiennej mogile na cmentarzu komunalnym w Lublinie. Dopiero w 1983 roku, rodzina otrzymała pozwolenie na przeniesienie ciała do rodzinnego grobowca. Wówczas okazało się, że zwłoki zostały pozbawione głowy. Z zachowanej dokumentacji można wyczytać, że w listopadzie 1964 r. czaszka została odebrana z zakładu medycyny sądowej przez prokuratora. Z kolei
z oświadczenia jednego z funkcjonariuszy SB ze stycznia 1967 r. wynika, że została ona zwrócona do zakładu medycyny sądowej Akademii Medycznej (obecnie Uniwersytet Medyczny) w Lublinie w celach dydaktycznych. Tam też  odnaleziono ją dopiero w grudniu 2014 roku, w wyniku śledztwa IPN i oddano synowi Markowi Franczakowi: „Będę mógł zrobić pogrzeb katolicki, żeby te szczątki nie tułały się, żeby spoczęły w jednym grobie. Ciało złożone razem to spokój dla duszy” – powiedział. 
       Stanisław Mazur do maja 1967 roku współpracował z SB. Za pomoc w schwytaniu ostatniego niezłomnego otrzymał 5 tys. złotych. Człowiek, który wydał ostatniego polskiego Żołnierza Wyklętego do swej śmierci w 1996 r. wiódł spokojne życie (z piętnem zdrajcy zmagał się Wacław Beć, sąsiad u którego pojmano Lalusia, choć w 1964 r. Sąd Wojewódzki w Lublinie skazał go na 5 lat więzienia). Współpraca Mazura z SB wyszła na jaw dopiero w 2005 r., dzięki badaniom Stanisława Poleszaka, historyka z lubelskiego oddziału IPN, z których również ja korzystałam opisując tę historię.
        Józef Franczak odznaczony został za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej w 90. rocznicę swoich urodzin. 17 marca 2008 r. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński nadał  mu pośmiertnie Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Odznaczenie odebrał syn Marek. W czerwcu 2015 r. Józef Franczak ps. „Laluś” został pośmiertnie awansowany przez prezydenta Bronisława Komorowskiego na stopień podporucznika.
    Józef Franczak po II wojnie światowej nie złożył broni. Ten ostatni polski partyzant z bronią w ręku przeciwstawiał się komunistycznemu zniewoleniu dokładnie 24 lata. Jego życie to brawurowe akcje, ucieczki, pościgi, wierne przyjaźnie, ale i niewygody, samotność, niepewność, poczucie beznadziei, ciągły strach o siebie i bliskich i przyjaciół. Jednak z drugiej strony był to dumny, wolny Polak, który miał odwagę żyć na własnych zasadach, z nadzieją, że doczeka prawdziwie niepodległej Polski.
Niejeden by się załamał, miał dosyć. Prawdziwy Niezłomny.

Archiwa
Archiwum
Maj 2024
P W Ś C P S N
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  
Ostatnie wpisy